Uwielbiam poranną ciszę
Często popadam w skrajności i w podobną osobowość wyposażam postaci, które gram. Zwykle są one targane ekstremalnymi emocjami - rozmowa z aktorką Dorotą Kolak.
- Teatr towarzyszy pani rodzinie od trzech pokoleń. Czy kiedykolwiek zastanawiała się pani nad wyborem innego zawodu niż aktorstwo?
Nie, nigdy. Żeby wykonywać ten zawód, musiałam pokonać wadę wymowy, a to wymagało gigantycznej pracy i determinacji. A teatr rzeczywiście towarzyszył mi, odkąd pamiętam. Pierwszy raz za kulisami znalazłam się, gdy byłam małą dziewczynką. Zaprowadził mnie tam mój tata, który był wówczas kierownikiem technicznym w Teatrze Bagatela w Krakowie. Oglądałam wtedy, oczywiście zza kulis, przedstawienie "W pustyni i w puszczy”.
- Pochodzi pani z Krakowa. Jak wspomina pani okres dzieciństwa?
Kraków jest miejscem magicznym. Choć nie od razu poczułam klimat tego miasta. Moje dzieciństwo upłynęło w latach 60. i 70., a to był trudny czas. Zaczęłam tęsknić za Krakowem, kiedy z niego wyjechałam. Myślę też, że to miasto zmieniło się bardzo od tamtego czasu... jak zresztą wszystkie miasta w Polsce.
- Od wielu lat jest pani cenioną aktorką Teatru Wybrzeże, ma pani w swoim dorobku wiele prestiżowych nagród za kreacje teatralne. Czy zawód aktora jeszcze panią zaskakuje?
Ciągle zaskakuje mnie jego niewymierność i rodzaj niesprawiedliwości, ale potrafi także mnie zadziwić radością, którą mi przynosi. Lubię też rodzaj nieobliczalności, którą ten zawód czasami pozwala mi odkryć w sobie.
- Grywa pani przede wszystkim postaci mroczne, skomplikowane. W jakim stopniu jest to zgodne z pani osobowością?
W takim samym stopniu, w jakim dotyczą tematów dla mnie trudnych. Na co dzień nie pozwalam im się zdominować. Takie role pozwalają mi przemyśleć mroczne tematy. Czy są tożsame z moją osobowością? Nie wiem ... ale chyba tak.
- Jest pani również pedagogiem. Czego można się nauczyć, będąc nauczycielem?
Praca z młodymi artystami to nieustająca mobilizacja, ciągłe oglądanie świata na nowo. Sądzę, że moi studenci nie pozwalają mi na rutynę.
- Jakimi barwami opisałaby pani swoją osobę?
Biały i czarny. Myślę, że często popadam w skrajności i w podobną osobowość wyposażam postaci, które gram. Zwykle są one targane ekstremalnymi emocjami.
- Jakie cechy charakteru pomagają pani w uprawianiu tego zawodu a jakie w codziennym życiu?
Myślę, że potrafię usłyszeć kłamstwo, kłamstwo wypowiedzi scenicznej - i to mi pomaga. Natomiast precyzja przeszkadza w teatrze, ale za to pomaga w życiu.
- Co, poza aktorstwem, jest przedmiotem pani zainteresowania?
Powiedziałabym raczej, że są pasje, które wciąż na mnie czekają, a nie mam na nie czasu, myślę tu na przykład o tańcu. Marzą mi się lekcje flamenco.
- Czego dowiedziała się pani o sobie wcielając w rolę mamy?
Że umiem się uczyć i nie tylko na błędach. Sądzę, że zmieniałam się przez lata, że dorastałam razem z moją córką.
- Antidotum na chandrę?
Telefon do mojego męża lub córki i zakupy.
- Co wyprowadza panią z równowagi?
Nie umiem Się pogodzić z moją całkowitą bezsilnością wobec wszechogarniającego nas chamstwa na co dzień i od święta. A w dobry humor potrafi mnie wprawić nawet odrobina ludzkiej życzliwości.
- Jak spędza pani wolny czas? Podobno lubi pani wypoczywać na Kaszubach?
Uwielbiam poranną ciszę, kiedy siedzę na pomoście i gapię się w jezioro. Gdy pływam i mam wrażenie, że woda wypłukuje ze mnie wszystkie smutki. To jest dla mnie najlepszy wypoczynek i zdecydowanie wygrywa u mnie z leżakiem i wakacjami na Bermudach.
- Celebrować życie – co to oznacza dla pani?
Cieszyć się z tego, co jest. Nie oglądać się za siebie. W każdej sytuacji i chwili znajdować sens.
- Na co się pani decyduje, chcąc sprawić sobie przyjemność?
Przyjemność? Tylko dla siebie? Czekoladowa maska na całe ciało i 30 minut w kapsule SPA z zapachem pomarańczy.
Dorota Kolak - aktorka teatralna i filmowa, reżyser teatralny, absolwentka PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Od 1982: związana ze sceną gdańskiego Teatru Wybrzeże. Laureatka licznych nagród, m. in. imienia Stanisława Wyspiańskiego. Pedagog w Akademii Muzycznej w Gdańsku oraz w Studiu im. D. Baduszkowej przy gdyńskim Teatrze Muzycznym. Popularność przyniosły jej role w serialach, takich jak: "Radio Romans", "Marzenia do spełnienia", "Pensjonat pod Różą" oraz z filmów, np. "Drugi brzeg" Magdaleny Łazarkiewicz czy "Vinci", „Ile waży koń trojański” Juliusza Machulskiego. Ma męża, aktora Igora Michalskiego, i córkę Katarzynę.